Hejka :) Przedstawiam wam pierwszy fragment mojej książki :) Mam nadzieję, że wam się spodoba ;) Bardzo gorąco zachęcam was do komentowania :)
Prolog
Ludzkie losy łączą się
pomimo dystansu czasu, spaja je zew odbijający się
echem poprzez wieki.
Niektórzy uważają,
że nasz los związany jest z Ziemią. Tak jak my jesteśmy z nią związani. Inni
sądzą , że losy różnych ludzi są ze sobą splecione. Jak nici tworzące wielką
tkaninę. Ludzie chcą wiedzieć jaki los ich czeka lub usiłują go odmienić. Niektórzy nigdy go nie
poznają , ale niektórym zostaje on ukazany.
Niektórzy mówią,
że nad losem nie da się zapanować. Że przeznaczenia nic nie zmieni. Ale ja wiem
swoje. Los jest częścią naszego życia. Trzeba tylko trochę odwagi , by go
zrozumieć.
N
|
igdy nie lubiłam
matmy i nigdy nie po lubię ,ale to już lekka przesada .Spędziłam wczoraj bite trzy godziny nad książką ,a i tak oblałam test
. Byłam zdania że przez szkołę świat jest zły, a najbardziej przez matę. Szłam
szkolnym korytarzem bardziej naburmuszona niż zwykle, w towarzystwie Sashy i
Yasmin kierując się w stronę szafek.
-Hej ,Jade nie przejmuj się- Sasha starała się poprawić
mi humor. Niestety – bezskutecznie.
-Sasha ,jak ja mam
się nie przejmować ?To jest moja trzecia
jedynka w tym roku-a rok zaczął się
niespełna miesiąc temu. Chociaż jakby nie patrząc, nigdy nie byłam dobra z
maty.
-Jade ,Sasha ma
rację ,nie przejmuj sie tym tak.
-Zrozum ,Yasmin ty
i Sasha dobrze radzicie sobie z matmą ,dostajecie same czwórki-powiedziałam to
podchodząc do swojej szafki. Otworzyłam ją i jak zwykle przywitał mnie
artystyczny nieład . Dla mnie był to artystyczny nieład, zaś Sasha i Yasmin
nazywały rzeczy po imieniu , czyli mój artystyczny nieład nazywały po prostu
bałaganem, okropnym bałaganem. Wzięłam książki i segregator. W przeciwieństwie
co do matmy biologie uwielbiałam.
Zamknęłam szafkę i razem z Yasmin i Sasha poszłam do pracowni na zajęcia. Mimo
,że lubiłam biologię to lekcje była nudna
jak flaki z olejem ,bo to wszystko co mówił pan Banner to już wiedziałam!
Ale mimo to i tak robiłam staranne notatki.”Nudy ,jeszcze chwila a umrę” Już
miałam zasnąć ,gdy wtem usłyszałam dzwonek. Nareszcie pomyślałam. Wstałam i zaczęłam chować swoje
książki do torby.
-Jade, pójdziemy
do po szkole do Jucie Net Cafe na cappuccino?- zaproponowała uśmiechnięta
Sasha. Ta to zawsze ma dobry humor pomyślałam. Zazdrościłam jej tego. Tego
optymizmu. Tego wiecznego pięknego uśmiechu.
-Sasha ,ja musze
się uczyć tej przeklętej maty –powiedziałam
zła .Przynajmniej miałam taki zamiar, podeszła do nas Yasmin. -O co chodzi
?-zapytała nic nie rozumiejąc.
-Jade nie chce z
nami iść po szkole do kafejki-odpowiedziała jej Sasha, po czym dodała ,
zapewnie złośliwie- woli się uczyć matmy. Jakby w ogóle miała zamiar.
-Jade jak chcesz
to Ci pomożemy, właśnie apropo nauki zrozumiała może któraś z was o co w tym chodzi?- powiedziała Yasmin. Ta to
zawsze jak coś nie szło starała się mnie czy Sashe udobruchać.
-Ja też nic z tego
nie rozumiem –przyznała się Sasha patrząc na mnie z wyczekiwaniem. No tak, jak
czegoś nie rozumiesz z biolci do wal do Jade. Ona ci wszystko wyjaśni
pomyślałam zirytowana.
-Ja tak ,to
banalnie proste-zaoponowałam . No tak, dla mnie.
-Może dla Ciebie,
no bo jesteś kujonką od biologii -odpowiedziały nieco złośliwie. Ale po chwili
się zaśmiały.
Szłyśmy korytarzem
już chwilę do swoich szafek . Korytarz był szeroki, a ściany były koloru beżowego. Szafki miałyśmy
blisko siebie . Na ścianach wisiały
tablice informacyjne. Wzięłam tylko podręcznik z fizyki i ruszyłam na zajęcia. Nie stety ta lekcja też okazała
się totalną klapą .Ale przynajmniej minęła szybko. Wziąłem szybko książki i
ruszyłam do stołówki.” Świetnie ,na lunch dzisiaj jest tylko cheeseburger i frytki z
ketchupem” Sasha i Yasmin dołączyły do
mnie w stołówce ,wzięły lunch i usiadłyśmy przy naszym miejscu .Dalej byłam
naburmuszona ,ale no cóż przecież miałam powód. Rozejrzałam się, Stołówka była duża, ściany były koloru białego. W pomieszczeniu
było pełno stolików, a pod ścianą był bufet.
-Dalej się
złościsz o tę pałę z maty? -Sasha zapytała jak zwykle łapiąc byka za rogi.
-Nie, przecież nie
ma się o co złościć-odpowiedziałam z sarkazmem. Ale prawda była taka że nie
powinnam się wyżywać na dziewczynach. W końcu chciały dobrze. Ale czy to moja
winna że ta pała tak mnie wkurzyła?
-Jade ,dobra masz
prawo być zła, ale pytam Cię po raz
ostatni ,idziesz z nami do kafejki?-
zapytała Yasmin, chyba już trochę wkurzona moją chandrą , bo dodała-
drugiej szansy nie dostaniesz.
-No, zgadzam się,
ale musicie mi pomóc z maty-odpowiedziałam powoli. Przemyślałam to na lekcji. I
doszłam do wniosku , że przyda mi się odpoczynek. No, cóż w każdym razie mi nie
zaszkodzi mały wypad z przyjaciółkami.
-Dobra-odpowiedziała
Yasmin z uśmiechem.
-Zgadzam się
–przytaknęła Sasha , która również się uśmiechnęła. Widać było że usfakcjonowała
ją moja odpowiedź. ‘’Nawet jeśli nic mi to nie pomoże to przynajmniej spędzę
miłe popołudnie’’ pomyślałam, zajadając chessburgera .Na szczęście po infie
możemy iść do domu. Gdy zabrzęczał dzwonek , spakowałam szybko książki do
torby, torbę przewiesiłam przez ramię i
tym już razem radosna wyszłam z klasy. Szłam plażą w kierunku portu. Plaża była
piękna-długa i czysta, a morze ciepłe, błękitne, pełne ryb i bajecznych raf.
Dołączyły do mnie Sasha i Yasmin.
-Hejka , co tam?-
zapytała pełna optymizmu Sasha
-A nic ciekawego,
mam nadzieję że mi pomożecie- powiedziałam z nadzieją.
-No
jasne-odpowiedziała jak zwykle pełna entuzjazmu Sasha
-Ma się rozumieć-
przytaknęła Yasmin
-Super-przytaknęłam
, ale bardziej z sarkazmem niż z entuzjazmem .Doszłyśmy do kafejki .Lubiłam to
miejsce .Można było tu kupić naprawdę pyszne cappuccino, koktajle czy tez
kawę ,można było wejść na Internet czy
zagrać z bilard. Po za tym z okien był prze ładny widok na port w którym były
piękne jachty. Usiadłyśmy przy naszym stałym miejscu. Rzuciłyśmy torby.
-Trzy koktajle dnia?-
zapytała nas Yasmin.
-Tak ,chętnie-
odpowiedziała Sasha
-Dla mnie
Tropikalny Raj.-odpowiedziałam patrząc na Yasmin. Yasmin była ładną ,wysoką, lekko
opaloną brunetką, miała inteligentne brązowe
oczy .Była nie tylko ładna ale i miła, sympatyczna i byłą moją przyjaciółką,
zaś Sasha była byłą bladą, ładną blondynką o szarych oczach, średniego wzrostu.
Sasha była bystra ,mądra i inteligentna.
Dogadywały się bez przeszkód, chociaż każda z nich była inna. Sasha była
żywiołowa, cechował ją zaraźliwy optymizm Była jak wulkan pełna energii . Pełna
życia. Pewna siebie .Z kolei Yasmin była spokojną, cichą osóbką o
przyjacielskim uosobieniu. Była nieśmiałą, ale za to bystrą dziewczyną. Oby
dwie rozumiały mnie jak nikt inny. Kiedy Yasmin wróciła z koktajlami, ja gadałam
z Sashą na temat ciuchów, które zaprojektowałam w czasie przerw. Uwielbiałam
modę, a w gdy miałam wolny czas lubiłam poszaleć i zaprojektować kilka
ciuszków. Chociaż moją prawdziwą pasją
był surfing.
-No ta bluzeczka
jest prześliczna-powiedziała patrząc na ciemno-fioletową bluzkę na ramiączkach -Dzięki-powiedziała
gdy Yasmin położyła przed nią koktajl.
-Dzięki-zawtórowałam
Sashy. Od razu przyssałam się do przysuniętego koktajlu i zaczęłam pić.
Siedziałyśmy tak i
chwile gadałyśmy o szkole, chłopcach i ciuchach. Sasha i Yasmin próbowały mi
wyjaśnić te głupie równania , ale i tak nic z tego. Jak nic obleję matę
pomyślałam pesymistycznie. Przynajmniej one coś zrozumiały z biologii , gdy ja
im wyjaśniałam. Popatrzyłam na zegarek i zamarłam-było 18:30
-Muszę już
iść-powiedziałam lekko spanikowana. Już dawno powinnam być w domu. Jak nic
dzisiaj mam totalnego pecha.
-Czemu?- zapytały
jednocześnie.
-Rodzice będą na
mnie wściekli, zwłaszcza że dostałam dzisiaj pałę .Nie chce przegiąć-
wytłumaczyłam cierpliwie.
-Ok, to do
zobaczenia
Wzięłam
torbę i wyszłam z kafejki. Szłam promenadą podziwiając śliczny zachód słońca
.Lubiłam Malibu. Malibu szybko się rozwijało, było śliczne. Duże. Ciepłe. Miało
plaże i morze. Uwielbiałam plażę, jej zapach, wodorosty na brzegu, chłodny
piach między palcami, smak soli na skórze po powrocie do domu. Doszłam do domu.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Nie miałam ochoty na pogawentkę z
wredną siostrą Cloe. Od razu poszłam na
górę do swojego pokoju. Weszłam po schodach na piętro i od razu otworzyłam
drzwi do mojego ukochanego pokoju. Rzuciłam torbę koło łóżka. Mój pokój był
nowoczesny, utrzymany w tonacji ciemno- niebieskim. Lubiłam ten kolor. Podłoga
była drewniana. Miałam w nim swój własny telewizor. A na morze oprócz okna
wychodził też mały, wąski balkon. Na
powieszonych półkach stały ustawione książki. A nad biurkiem wisiała tablica
korkowa, na której wisiały poprzypinane plakaty ulubionych zespołów. Miałam też
dojście do własnej łazienki. Uwielbiałam ten pokój. Był moim azylem. Tutaj
czułam się najbezpieczniej. Mój pokój był moim schronieniem. Od razu włączyłam
swojego laptopa .Zanim się włączył schowałam swój sweter do szafy. Pełno w niej
było ciuchów na różne okazje-eleganckie sukienki, króciutkie spódnice, bluzki,
dżinsy, koszulki i szorty. Większość moich ubrań jest koloru fioletowego,
wrzosowego i niebieskiego . Chociaż
zdarzały się też ubrania w kolorze beżowym, białym i szarym. Usiadłam przy
kompie i sprawdziłam pocztę. Miałam jedną wiadomość od Belli :
HejkaJCo tam? Jak tam w liceum? Masz jakieś fajne koleżanki? Fajnych masz wykładowców? U mnie nawet ok. W szkole jak
zwykle wiele nauki. Jak zwykle pogoda w Forks jest koszmarna.
3maj się
Pozdrawiam Bella
Zaczęłam odpisywać
:
HejkaJU mnie spoko. W liceum nie jest tak źle. Lekcje nawet można przeżyć. Mam tutaj fajne przyjaciółki. Podoba mi się tutaj. Pogoda jest nawet super. Jak to w Malibu.
3maj sie
Pozdrawiam cieplutko
Jade
Nacisnęłam przycisk ‘’wyślij’’ .Poznałam Bellę jak
byłam w Forks w odwiedziny u cioci . Nagle usłyszałam otwieranie drzwi. Do
pokoju weszła Cloe. I jakby nigdy nic
otworzyła moją szafę. Zupełnie jakby mnie tu nie była.
-Co ty tu robisz?-
spytałam ostro. Kiedy ona się nauczy że moich ciuchów się nie pożycza bez
pytania?
-Chce pożyczyć tę
błękitną tunikę-odpowiedziała takim tonem, że naprawdę mnie zirytowała. Jakby
jej wszystko uchodziło na sucho. Bo była starsza. Zaledwie o rok.
-
Nie ma mowy ,ona jest nowa .Nie zgadzam się , a po za tym i tak byś fajnie w
niej nie wyglądała-dodałam złośliwie. Lubiłam jej dokuczać. Ktoś mógłby
pomyśleć , że jestem nie dobra i tak dalej, ale to Cloe była zła. Była wredna i
strasznie wkurzająca. A na dodatek panoszyła się , nie tylko w moim pokoju.
-Co? Powiem
mamie że jesteś samolubna- zagroziła, po
czym uśmiechnęła się triumfalnie.
-A mów sobie co
chcesz ,a tak przy okazji wynocha z mojego pokoju- krzyknęłam , gdy wychodziła
z pokoju. Mimo że Cloe nie miała ochoty to musiała posłuchać .Wiedziała że mam
rację. Zresztą wojnę toczymy od kiedy pamiętam. Wzięłam się za robienie lekcji.
Byłam w trakcie robienia chemii, gdy wtem ktoś zapukał do pokoju.
-Jade, kolacja
gotowa- zakomunikowała mama. Mama była najukochańszą osobą pod słońcem. Bardzo
się o mnie troszczyła. Dbała o mnie, rozumiała mnie. Chociaż czasami nieźle
potrafiłyśmy się pokłócić o błahe sprawy, jak na przykład o pałę z maty czy
nieposprzątany pokój. Albo o to że nie
umyłam naczyń.
-Yyy, dzięki ale
nie mam ochoty- odpowiedziałam.
-No dobra-spojrzała
na mnie wymownie, wyszła i zamknęła drzwi.
Z powrotem
zaczęłam odrabiać prace, gdy wtem zadzwonił telefon-to Yasmin dzwoniła
-Co ona znowu
chce?- zapytałam sama siebie.
Nacisnęłam klawisz
-Hejka, mogę
wpaść?
-No dobra, a to
coś ważnego?- zapytałam. Nie miałam teraz czasu na pogawędki. Musiałam odrobić
lekcje.
-No tak,
zapomniałaś – stwierdziła- musimy
napisać referat z historii, na jutro- dodała z naciskiem na słowa ‘’ na
jutro’’.
-Ok, no tak racja
,dobra wpadnij też z Sashą- powiedziałam od razu, gdy Yasmin mi przypomniała o referacie.
-Jasne, powiem jej.
-Ok, to czekam.-
odpowiedziałam Zapowiada się długa noc
pomyślałam sarkastycznie.
Za ten czas co
czekałam na dziewczyny zajęłam się robieniem pracy domowej z fizyki. Nie było
tego dużo, ale niektóre pytania były bardzo podchwytliwe, więc trochę mi to
zajęło, ale i tak już o 19:30 usłyszałam pukanie do drzwi.
-Kto puka o tej
porze? -zdziwiła się mama. Zawsze tak się zachowywała , kiedy miałam późno
odwiedziny. Ale i tak kochałam moją mamę. Była najcudowniejszą osobą pod
słońcem. Zawsze życzliwa i troskliwa. Czasami potrafiła być uszczypliwa i
wkurzająca, ale i tak ją kochałam. Zaś tata był typowym mężczyzną w średnim
wieku. Miał lekką siwiznę. Nie mówił za często. Ale kochał nas i dbał o nas.
-To Sasha i
Yasmin-odpowiedziałam od razu.
-Czy to nie jest
za późna pora na odwiedziny?- zapytała mama . Chyba była niezadowolona tymi
odwiedzinami.
-My będziemy pisać
referat z historii-wyjaśniłam. Wiedziałam, że mama to zrozumie.
-Acha, no dobra
,ale żeby było mi to ostatni raz- usłyszałam właśnie wtedy kiedy otwierałam
drzwi dziewczynom.
-Wejdźcie-przywitałam
się .
-Dobry wieczór-powiedziały
moim rodzicom którzy oglądali telewizję w salonie.
Weszłyśmy na
piętro , i skręciliśmy prosto do mojego pokoju. Dziewczyny siadły na łóżko.
-Napijecie się
czegoś?- zapytałam.
-No, chętnie, ja
poproszę sok-odpowiedziała Sasha po chwili namysłu.
-A ja
wody-odpowiedział Yasmin.
-Jasne-powiedziałam
i wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach kierując się wprost do kuchni. Weszłam
do kuchni, z lodówki wzięłam sok
pomarańczowy i nalałam do szklanki. Był lodowaty. ’’Ale zimny ,mógłby trochę cieplejszy, jak np. letnia herbata’’
pomyślałam. Dziewczyny piły zawsze pomarańczowe. A ja z czarnych porzeczek.
Otworzyłam szafkę. I spotkała mnie
niespodzianka. Sok się skończył. Zapewnie Cloe go wypiła pomyślałam zła. Ona
jest po prostu wredna .Myśl o tym doprowadzała mnie do wściekłości. Nagle
zmarszczyłam brwi. Poczułam coś … jakby cała złość skoncentrowała się w mojej dłoni. To było
niesamowicie śmieszne uczucie- prawdziwe mrowienie. Spojrzałam na soki stojąc na blacie. Parowały i bulgotały. Wyglądały jak
czarodziejskie napoje. Co się stało? Pomyślałam zdziwiona. Wzięłam ścierkę i
postawiłam je na tacce. Weszłam do
pokoju, na pewno muszę powiedzieć o tym dziewczynom.
-Słuchajcie, nie
uwierzycie, ale sok jest gorący- zaczęłam od razy, gdy tylko położyłam sok na
szafce nocnej.
-Jade, no i co z
tego? -zapytała Sasha zdziwiona. Dziewczyny spojrzały na soki. Zdziwiły się .
-To z tego, że ja
nic nie robiłam, nie podgrzewałam! Nie wierzycie mi?- krzyknęłam zirytowana. Nie podobała mi się ta sytuacja.
-Wierzymy ci, ale nie
żartuj- odpowiedziały po chwili, z wahaniem. Zapewnie nie wiedziały, czy brać
moje słowa na poważnie, czy nie.
-Słuchajcie, ja
nie żartuję. Naprawdę, nic nie robiłam z tym sokiem-powiedziałam szczerze.
-Czyli chcesz
powiedzieć że masz jakieś
nadprzyrodzone, magiczne moce? -zapytała Yasmin i się zaśmiała. Nie wierzyła w
to. Ja zresztą też.
-Nie wiem-
zająknęłam się – ja nic z tego nie kapuję .
-Fajny żart, ale
musimy zabrać się za pisanie tego referatu, no chyba że chcemy dostać pałę z
histy- powiedziała Sasha . Ona najwyraźniej też mi nie wierzyła. Wzruszyłam
ramionami. To że miałam mieć moce, wydawało mi się strasznie dziecinne i
wyjątkowo śmieszne. Przecież ja byłam zwyczajną nastolatką. A ten przypadek
pewnie da się jakoś logicznie wytłumaczyć.
-Ok, to zabieramy
się do pracy- zakomendowałam po chwili.
Pisałyśmy już
dobrą godzinę. Siedziałyśmy na podłodze
w moim pokoju. A dookoła nas była sterta książek, z których korzystałyśmy . Oraz
włączony laptop. Już dawno zapomniałam o wypadku z sokiem. Nagle, w pewnym
momencie usłyszałam ‘’Ten referat to
jakiś koszmar’’ powiedziany głosem
Sashy.
-Mówiłaś coś?
-zapytałam Sashe zdezorientowana. Wydawało mi się że usłyszałam jej głos. Ale
może to były tylko omamy, spowodowane zbyt długim siedzeniem przy książkach.
-Nie ,a co?
-odpowiedziała Sasha zdziwiona, pewnie moim zachowaniem.
-Nic, wydawało mi
się że mówiłaś że ten referat to jakiś koszmar? Tak? - zapytałam. Ja również
nie wiedziałam co jest grane.
-Jade, wydaje mi
się że jesteś za bardzo przemęczona-odpowiedziała Yasmin po chwili.
-Ale ja tak
pomyślałam-odpowiedziała dziwnym, niepewnym głosem Sasha. Jakby się bała co to
oznacza.
-Że co?- zdziwiła
się Yasmin.
-Tak, ja to właśnie
myślałam-powiedziała już nieco głośniej Sasha.
-A ja to
usłyszałam-odpowiedziałam ze zdziwieniem.
Tu dzieją się naprawdę dziwne rzeczy.
-Ale jak to jest
możliwe ?-dopytywała się Yasmin.
-Nie wiem ale
mówię wam, tu się dzieje coś dziwnego i bardzo podejrzanego-powiedziałam z niepokojem
,że dziwne zjawiska dotyczą nas wszystkie. Czułam, że to nie wszystko, że jest
jakiś ciąg dalszy.
-Hej, ja też
właśnie coś usłyszałam-odpowiedziała Yasmin po chwili.
-Hej, ja też ale
która to robi?- rzekła Sasha. Zastanowiłam się chwilę. I właśnie wtedy doznałam
olśnienia.
-Ja nie wiem, ale
mam pomysł ,niech któraś nas coś pomyśli ,a jedna niech sobie rozkażę, żebyśmy
tych myśli nie słyszały, ok?- zapytałam. Wiedziałam że ten pomysł jest dość
kiepski, ale nie umiałam wymyślić coś innego. Nie wiedziałam czy to coś pomoże,
ale aż tak wcale głupim pomysłem się to nie wydawało.
-Dobra-odpowiedziały
jednocześnie jak jakieś dwie bliźniaczki z filmu
Spróbowałyśmy najpierw
ze mną, ale u mnie nici, a potem z Sashą, ale też nic, później z Yasmin .I to u
niej zadziałało!
-Czyli to ty
jesteś radiem?- powiedziałam próbując zażartować. Ale jakoś nie byłam już w
takim nastroju. I wtedy przypomniało mi się
,że życie to pasmo niespodzianek. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, co
to oznacza.
-Ale jak to
możliwe? -dopytywała się ciągle Yasmin.
-Nie wiem, ale
musimy to odkryć, ja np. umiem zrobić to-powiedziałam i skoncentrowałam się na
wodzie Yasmin. Na początku nic się nie działo, ale po chwili woda zaczęła
bulgotać.
-Widzicie,
wystarczy że o tym pomyśle i już-powiedziałam pewna tego co się dzieje. Nagle
powiał wiatr z otwartych okien. Brrr, zimno pomyślałam .
-Yyy…Jade mogłabyś
nie robić nam lodów-odpowiedziała Sasha ze zdziwieniem.
-Hmm..że co?-
powiedziałam wytrącona z zamyślenia.
-No zrobiłaś nam
lody, spójrz- wyjaśniła Sasha i pokazała na stolik, gdzie były teraz dwa
zamarznięte szklanki z piciem.
-Że co, że to moja winna?- zapytałam na maksa
zaskoczona.
-No wiesz, można to
sprawić-odpowiedziała Yasmin
-Dobra-znowu
skoncentrowałam się na wodzie w szklankach. Chciałam żeby się roztopiły-i się
rzeczywiście roztopiły. Potem chciałam żeby zamieniło się to w lód- i tak jak
za pierwszym razem zadziałało, tylko że tym razem woda zamarzła.
-Ale numer-wciąż
nie umiałam w to uwierzyć . Jeśli jeszcze kilka minut nie wierzyłam w magię, to
teraz uwierzyłam– posiadałam magiczne zdolności. ’’To niesamowite’’ pomyślałam.
Ale i jednocześnie przerażające.
-Tak,
rzeczywiście, niezły numer-odpowiedziała Sasha
-Słuchajcie, nikt
nie może się o tym dowiedzieć, zrozumiałyście- zapytała Yasmin cicho. Ale
wyczuwało się od niej pewność siebie.
-Tak, jasne, kiedy
ktoś się o tym dowie skończymy w Wariatkowie lub jak Króliki Doświadczalne-odpowiedziała
jej Sasha.
-Tak, Yasmin ma
racje-powiedziałam do dziewczyn
-Słuchajcie,
dobrze, nikomu o tym nie mówicie, przez następne kilka dni uczymy się
kontrolować nasze moce. Musimy się dowiedzieć jak to działa. A teraz o ile nie
chcemy dostać pały z historii to skończmy ten referat, dobra, pogadamy o tym
jurto- zaproponowała Yasmin
-Ja się z tym
zgadzam-odpowiedziałam. Dalej byłam nieco oszołomiona naszym odkryciem.
-Ja też-
przytaknęła Sasha.
I zaczęłyśmy dokańczać ten
referat. Skończyłyśmy przed 9:30. Umówiłyśmy się że dziewczyny przyjdą do mnie
jutro rano na śniadanie i że wtedy o tym pogadamy. Po tym jak dziewczyny poszły
ja naszykowałam się do szkoły i poszłam pod prysznic. Wyszłam z łazienki i
spojrzałam w lustro. Nie byłam nie wiadomo jak ładna, ale też wcale nie
wyglądałam jak potwór z Loch Ness. Nawinęłam pukiel włosów na palec i jeszcze
raz spojrzałam na swoją bliźniaczkę w lustrzanym odbiciu. Czy byłam ładna?
Według mnie – nie. Uważałam że byłam zwyczajna. Byłam szczupła, miałam 1,65 cm.
Miałam długie, gęste, ciemne, lekko falowane włosy sięgające aż do pasa, które
spływały na moje ramiona jak rzeka czekolady. Moja skóra była mocno opalona,
miałam złocisto brązowe iskrzące się oczy. Ludzie mówili że moje oczy są
poważne, a zarazem wyrażają inteligencje . Nie wiedziałam, ile w tym było
prawdy. Posiadałam też gęste i długie
rzęsy , dzięki czemu nie musiałam używać tuszu. Byłam też zadowolona ze swojej
cery, ponieważ moja skóra była gładka i nigdy nie miałam pryszczy. Weszłam do
pokoju, a później do łóżka. Za nim udało mi się zasnąć, myślałam o naszych
zdolnościach. Po co to wszystko? Jak mamy je kontrolować? A przede wszystkim
skąd one się wzięły, no bo przecież nie z powietrza! A co jeśli te moce są
dziedziczone? A może nie tylko my mamy te moce? Ale nie brak odpowiedzi na moje
pytania był najgorszy. Ja panicznie się bałam tych mocy. Nie wiedziałam jak one
działają. A co jeśli komuś przez przypadek zrobię krzywdę? Tak długo nad tym myślałam
że w końcu zasnęłam , ale i tak nie spałam dobrze, ponieważ śnił mi się koszmar
.Śniło mi się że w Malibu były nie wyjaśnione morderstwa. I że do Malibu
przybył blady ,przystojny i tajemniczy chłopak, miał chyba ok.17 lat. I że to
on zabijał, ale zabijał poprzez picie krwi! Bo chłopak pochylał się nad piękną,
młodą wystraszą dziewczyną. I pił jej krew ! Coś mi podpowiadało że skoro on pije
krew jest wampirem. Ale przecież to
niemożliwe, prawda? Takie rzeczy nie istnieją. Występują tylko w tych
powieściach dla nastolatek. Mimo , że to wiedziałam coś w moim umyśle
podpowiadało , że to może wcale nie jest do końca prawdą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz