środa, 5 grudnia 2012

Ścieżka tajemnic rozdział 1


Hejka :) Przedstawiam wam pierwszy fragment mojej książki :) Mam nadzieję, że wam się spodoba ;) Bardzo gorąco zachęcam was do komentowania :)
 
 
Prolog

         Ludzkie losy łączą się pomimo dystansu czasu, spaja je zew odbijający się echem  poprzez wieki.   

 

Niektórzy uważają, że nasz los związany jest z Ziemią. Tak jak my jesteśmy z nią związani. Inni sądzą , że losy różnych ludzi są ze sobą splecione. Jak nici tworzące wielką tkaninę. Ludzie chcą wiedzieć jaki los ich czeka lub  usiłują go odmienić. Niektórzy nigdy go nie poznają , ale niektórym zostaje on ukazany.

Niektórzy mówią, że nad losem nie da się zapanować. Że przeznaczenia nic nie zmieni. Ale ja wiem swoje. Los jest częścią naszego życia. Trzeba tylko trochę odwagi , by go zrozumieć.

                                                                             

 

 
                        Rozdział I

N      

 

igdy nie lubiłam matmy i nigdy nie po lubię ,ale to już lekka przesada .Spędziłam wczoraj bite  trzy godziny nad książką ,a i tak oblałam test . Byłam zdania że przez szkołę świat jest zły, a najbardziej przez matę. Szłam szkolnym korytarzem bardziej naburmuszona niż zwykle, w towarzystwie Sashy i Yasmin kierując się w stronę szafek.

-Hej ,Jade  nie przejmuj się- Sasha starała się poprawić mi humor. Niestety – bezskutecznie.

-Sasha ,jak ja mam się nie przejmować ?To jest  moja trzecia jedynka w tym roku-a rok zaczął  się niespełna miesiąc temu. Chociaż jakby nie patrząc, nigdy nie byłam dobra z maty.

-Jade ,Sasha ma rację ,nie przejmuj sie tym tak.

-Zrozum ,Yasmin ty i Sasha dobrze radzicie sobie z matmą ,dostajecie same czwórki-powiedziałam to podchodząc do swojej szafki. Otworzyłam ją i jak zwykle przywitał mnie artystyczny nieład . Dla mnie był to artystyczny nieład, zaś Sasha i Yasmin nazywały rzeczy po imieniu , czyli mój artystyczny nieład nazywały po prostu bałaganem, okropnym bałaganem. Wzięłam książki i segregator. W przeciwieństwie co do matmy  biologie uwielbiałam. Zamknęłam szafkę i razem z Yasmin i Sasha poszłam do pracowni na zajęcia. Mimo ,że lubiłam biologię to lekcje była nudna  jak flaki z olejem ,bo to wszystko co mówił pan Banner to już wiedziałam! Ale mimo to i tak robiłam staranne notatki.”Nudy ,jeszcze chwila a umrę” Już miałam zasnąć ,gdy wtem usłyszałam dzwonek. Nareszcie  pomyślałam. Wstałam i zaczęłam chować swoje książki do torby.

-Jade, pójdziemy do po szkole do Jucie Net Cafe na cappuccino?- zaproponowała uśmiechnięta Sasha. Ta to zawsze ma dobry humor pomyślałam. Zazdrościłam jej tego. Tego optymizmu. Tego wiecznego pięknego uśmiechu.

-Sasha ,ja musze się uczyć  tej przeklętej maty –powiedziałam zła .Przynajmniej miałam taki zamiar, podeszła do nas Yasmin. -O co chodzi ?-zapytała nic nie rozumiejąc.

-Jade nie chce z nami iść po szkole do kafejki-odpowiedziała jej Sasha, po czym dodała , zapewnie złośliwie- woli się uczyć matmy. Jakby w ogóle miała zamiar.

-Jade jak chcesz to Ci pomożemy, właśnie apropo nauki zrozumiała może któraś z was o co  w tym chodzi?- powiedziała Yasmin. Ta to zawsze jak coś nie szło starała się mnie czy Sashe udobruchać.

-Ja też nic z tego nie rozumiem –przyznała się Sasha patrząc na mnie z wyczekiwaniem. No tak, jak czegoś nie rozumiesz z biolci do wal do Jade. Ona ci wszystko wyjaśni pomyślałam zirytowana.

-Ja tak ,to banalnie proste-zaoponowałam . No tak, dla mnie.

-Może dla Ciebie, no bo jesteś kujonką od biologii -odpowiedziały nieco złośliwie. Ale po chwili się  zaśmiały.

Szłyśmy korytarzem już chwilę do swoich szafek . Korytarz był szeroki,  a ściany były koloru beżowego. Szafki miałyśmy blisko siebie .  Na ścianach wisiały tablice informacyjne. Wzięłam tylko podręcznik z fizyki i ruszyłam  na zajęcia. Nie stety ta lekcja też okazała się totalną klapą .Ale przynajmniej minęła szybko. Wziąłem szybko książki i ruszyłam do stołówki.” Świetnie ,na lunch  dzisiaj jest tylko cheeseburger i frytki z ketchupem” Sasha  i Yasmin dołączyły do mnie w stołówce ,wzięły lunch i usiadłyśmy przy naszym miejscu .Dalej byłam naburmuszona ,ale no cóż przecież miałam powód. Rozejrzałam się,  Stołówka była duża,  ściany były koloru białego. W pomieszczeniu było pełno stolików, a pod ścianą był bufet.

-Dalej się złościsz o tę pałę z maty? -Sasha zapytała jak zwykle łapiąc byka za rogi.

-Nie, przecież nie ma się o co złościć-odpowiedziałam z sarkazmem. Ale prawda była taka że nie powinnam się wyżywać na dziewczynach. W końcu chciały dobrze. Ale czy to moja winna że ta pała tak mnie wkurzyła?

-Jade ,dobra masz prawo  być zła, ale pytam Cię po raz ostatni ,idziesz z nami do kafejki?-  zapytała Yasmin, chyba już trochę wkurzona moją chandrą , bo dodała- drugiej szansy nie dostaniesz.

-No, zgadzam się, ale musicie mi pomóc z maty-odpowiedziałam powoli. Przemyślałam to na lekcji. I doszłam do wniosku , że przyda mi się odpoczynek. No, cóż w każdym razie mi nie zaszkodzi mały wypad z przyjaciółkami.

-Dobra-odpowiedziała Yasmin z uśmiechem.

-Zgadzam się –przytaknęła Sasha , która również się uśmiechnęła. Widać było że usfakcjonowała ją moja odpowiedź. ‘’Nawet jeśli nic mi to nie pomoże to przynajmniej spędzę miłe popołudnie’’ pomyślałam, zajadając chessburgera .Na szczęście po infie możemy iść do domu. Gdy zabrzęczał dzwonek , spakowałam szybko książki do torby, torbę przewiesiłam przez ramię  i tym już razem radosna wyszłam z klasy. Szłam plażą w kierunku portu. Plaża była piękna-długa i czysta, a morze ciepłe, błękitne, pełne ryb i bajecznych raf. Dołączyły do mnie Sasha i Yasmin.

-Hejka , co tam?- zapytała pełna optymizmu Sasha

-A nic ciekawego, mam nadzieję że mi pomożecie- powiedziałam z nadzieją.

-No jasne-odpowiedziała jak zwykle pełna entuzjazmu Sasha

-Ma się rozumieć- przytaknęła Yasmin

-Super-przytaknęłam , ale bardziej z sarkazmem niż z entuzjazmem .Doszłyśmy do kafejki .Lubiłam to miejsce .Można było tu kupić naprawdę pyszne cappuccino, koktajle czy tez kawę  ,można było wejść na Internet czy zagrać z bilard. Po za tym z okien był prze ładny widok na port w którym były piękne jachty. Usiadłyśmy przy naszym stałym miejscu. Rzuciłyśmy torby.

-Trzy koktajle dnia?- zapytała nas Yasmin.

-Tak ,chętnie- odpowiedziała Sasha

-Dla mnie Tropikalny Raj.-odpowiedziałam patrząc na Yasmin. Yasmin była ładną ,wysoką, lekko opaloną  brunetką, miała inteligentne brązowe oczy .Była nie tylko ładna ale i miła, sympatyczna i byłą moją przyjaciółką, zaś Sasha była byłą bladą, ładną blondynką o szarych oczach, średniego wzrostu. Sasha była bystra ,mądra i inteligentna.  Dogadywały się bez przeszkód, chociaż każda z nich była inna. Sasha była żywiołowa, cechował ją zaraźliwy optymizm Była jak wulkan pełna energii . Pełna życia. Pewna siebie .Z kolei Yasmin była spokojną, cichą osóbką o przyjacielskim uosobieniu. Była nieśmiałą, ale za to bystrą dziewczyną. Oby dwie rozumiały mnie jak nikt inny. Kiedy Yasmin wróciła z koktajlami, ja gadałam z Sashą na temat ciuchów, które zaprojektowałam w czasie przerw. Uwielbiałam modę, a w gdy miałam wolny czas lubiłam poszaleć i zaprojektować kilka ciuszków.  Chociaż moją prawdziwą pasją był surfing.

-No ta bluzeczka jest prześliczna-powiedziała patrząc na ciemno-fioletową bluzkę na ramiączkach -Dzięki-powiedziała gdy Yasmin położyła przed nią koktajl.

-Dzięki-zawtórowałam Sashy. Od razu przyssałam się do przysuniętego koktajlu i zaczęłam pić.

Siedziałyśmy tak i chwile gadałyśmy o szkole, chłopcach i ciuchach. Sasha i Yasmin próbowały mi wyjaśnić te głupie równania , ale i tak nic z tego. Jak nic obleję matę pomyślałam pesymistycznie. Przynajmniej one coś zrozumiały z biologii , gdy ja im wyjaśniałam. Popatrzyłam na zegarek i zamarłam-było 18:30

-Muszę już iść-powiedziałam lekko spanikowana. Już dawno powinnam być w domu. Jak nic dzisiaj mam totalnego pecha.

-Czemu?- zapytały jednocześnie.

-Rodzice będą na mnie wściekli, zwłaszcza że dostałam dzisiaj pałę .Nie chce przegiąć- wytłumaczyłam cierpliwie.

-Ok, to do zobaczenia

Wzięłam torbę i wyszłam z kafejki. Szłam promenadą podziwiając śliczny zachód słońca .Lubiłam Malibu. Malibu szybko się rozwijało, było śliczne. Duże. Ciepłe. Miało plaże i morze. Uwielbiałam plażę, jej zapach, wodorosty na brzegu, chłodny piach między palcami, smak soli na skórze po powrocie do domu. Doszłam do domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Nie miałam ochoty na pogawentkę z wredną  siostrą Cloe. Od razu poszłam na górę do swojego pokoju. Weszłam po schodach na piętro i od razu otworzyłam drzwi do mojego ukochanego pokoju.  Rzuciłam torbę koło łóżka. Mój pokój był nowoczesny, utrzymany w tonacji ciemno- niebieskim. Lubiłam ten kolor. Podłoga była drewniana. Miałam w nim swój własny telewizor. A na morze oprócz okna wychodził też mały, wąski  balkon. Na powieszonych półkach stały ustawione książki. A nad biurkiem wisiała tablica korkowa, na której wisiały poprzypinane plakaty ulubionych zespołów. Miałam też dojście do własnej łazienki. Uwielbiałam ten pokój. Był moim azylem. Tutaj czułam się najbezpieczniej. Mój pokój był moim schronieniem. Od razu włączyłam swojego laptopa .Zanim się włączył schowałam swój sweter do szafy. Pełno w niej było ciuchów na różne okazje-eleganckie sukienki, króciutkie spódnice, bluzki, dżinsy, koszulki i szorty. Większość moich ubrań jest koloru fioletowego, wrzosowego i  niebieskiego . Chociaż zdarzały się też ubrania w kolorze beżowym, białym i szarym. Usiadłam przy kompie i sprawdziłam pocztę. Miałam jedną wiadomość od Belli :

HejkaJCo tam? Jak tam w liceum? Masz jakieś fajne koleżanki? Fajnych masz wykładowców? U mnie nawet ok. W szkole jak zwykle wiele nauki. Jak zwykle pogoda w Forks jest koszmarna.

3maj się

Pozdrawiam Bella

 

Zaczęłam odpisywać :

HejkaJU mnie spoko. W liceum nie jest tak źle. Lekcje nawet można przeżyć. Mam tutaj fajne przyjaciółki. Podoba mi się tutaj. Pogoda jest nawet super. Jak to w Malibu.

3maj sie

Pozdrawiam cieplutko

 Jade

 

Nacisnęłam przycisk ‘’wyślij’’ .Poznałam Bellę jak byłam w Forks w odwiedziny u cioci . Nagle usłyszałam otwieranie drzwi. Do pokoju weszła  Cloe. I jakby nigdy nic otworzyła moją szafę. Zupełnie jakby mnie tu nie była.

-Co ty tu robisz?- spytałam ostro. Kiedy ona się nauczy że moich ciuchów się nie pożycza bez pytania?

-Chce pożyczyć tę błękitną tunikę-odpowiedziała takim tonem, że naprawdę mnie zirytowała. Jakby jej wszystko uchodziło na sucho. Bo była starsza. Zaledwie o rok.

- Nie ma mowy ,ona jest nowa .Nie zgadzam się , a po za tym i tak byś fajnie w niej nie wyglądała-dodałam złośliwie. Lubiłam jej dokuczać. Ktoś mógłby pomyśleć , że jestem nie dobra i tak dalej, ale to Cloe była zła. Była wredna i strasznie wkurzająca. A na dodatek panoszyła się , nie tylko w moim pokoju.

-Co? Powiem mamie  że jesteś samolubna- zagroziła, po czym uśmiechnęła się triumfalnie.

-A mów sobie co chcesz ,a tak przy okazji wynocha z mojego pokoju- krzyknęłam , gdy wychodziła z pokoju. Mimo że Cloe nie miała ochoty to musiała posłuchać .Wiedziała że mam rację. Zresztą wojnę toczymy od kiedy pamiętam. Wzięłam się za robienie lekcji. Byłam w trakcie robienia chemii, gdy wtem ktoś zapukał do pokoju.

-Jade, kolacja gotowa- zakomunikowała mama. Mama była najukochańszą osobą pod słońcem. Bardzo się o mnie troszczyła. Dbała o mnie, rozumiała mnie. Chociaż czasami nieźle potrafiłyśmy się pokłócić o błahe sprawy, jak na przykład o pałę z maty czy nieposprzątany pokój. Albo o to że  nie umyłam naczyń.

-Yyy, dzięki ale nie mam ochoty- odpowiedziałam.

-No dobra-spojrzała na mnie wymownie, wyszła i zamknęła drzwi.

Z powrotem zaczęłam odrabiać prace, gdy wtem zadzwonił telefon-to Yasmin dzwoniła

-Co ona znowu chce?- zapytałam sama siebie.

Nacisnęłam klawisz

-Hejka, mogę wpaść?

-No dobra, a to coś ważnego?- zapytałam. Nie miałam teraz czasu na pogawędki. Musiałam odrobić lekcje.

-No tak, zapomniałaś – stwierdziła- musimy  napisać referat z historii, na jutro- dodała z naciskiem na słowa ‘’ na jutro’’.

-Ok, no tak racja ,dobra wpadnij też z Sashą- powiedziałam od razu, gdy Yasmin mi przypomniała o referacie.

 -Jasne, powiem jej.

-Ok, to czekam.- odpowiedziałam  Zapowiada się długa noc pomyślałam sarkastycznie.

Za ten czas co czekałam na dziewczyny zajęłam się robieniem pracy domowej z fizyki. Nie było tego dużo, ale niektóre pytania były bardzo podchwytliwe, więc trochę mi to zajęło, ale i tak już o 19:30 usłyszałam pukanie do drzwi. 

-Kto puka o tej porze? -zdziwiła się mama. Zawsze tak się zachowywała , kiedy miałam późno odwiedziny. Ale i tak kochałam moją mamę. Była najcudowniejszą osobą pod słońcem. Zawsze życzliwa i troskliwa. Czasami potrafiła być uszczypliwa i wkurzająca, ale i tak ją kochałam. Zaś tata był typowym mężczyzną w średnim wieku. Miał lekką siwiznę. Nie mówił za często. Ale kochał nas i dbał o nas.

-To Sasha i Yasmin-odpowiedziałam od razu.

-Czy to nie jest za późna pora na odwiedziny?- zapytała mama . Chyba była niezadowolona tymi odwiedzinami.  

-My będziemy pisać referat z historii-wyjaśniłam. Wiedziałam, że mama to zrozumie.

-Acha, no dobra ,ale żeby było mi to ostatni raz- usłyszałam właśnie wtedy kiedy otwierałam drzwi dziewczynom.

-Wejdźcie-przywitałam się .

-Dobry wieczór-powiedziały moim rodzicom którzy oglądali telewizję w salonie.

Weszłyśmy na piętro , i skręciliśmy prosto do mojego pokoju. Dziewczyny siadły na łóżko.

-Napijecie się czegoś?- zapytałam.

-No, chętnie, ja poproszę sok-odpowiedziała Sasha po chwili namysłu.

-A ja wody-odpowiedział Yasmin.

-Jasne-powiedziałam i wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach kierując się wprost do kuchni. Weszłam do kuchni,  z lodówki wzięłam sok pomarańczowy i nalałam do szklanki. Był lodowaty. ’’Ale zimny ,mógłby  trochę cieplejszy, jak np. letnia herbata’’ pomyślałam. Dziewczyny piły zawsze pomarańczowe. A ja z czarnych porzeczek. Otworzyłam szafkę.  I spotkała mnie niespodzianka. Sok się skończył. Zapewnie Cloe go wypiła pomyślałam zła. Ona jest po prostu wredna .Myśl o tym doprowadzała mnie do wściekłości. Nagle zmarszczyłam brwi. Poczułam coś … jakby cała złość  skoncentrowała się w mojej dłoni. To było niesamowicie śmieszne uczucie- prawdziwe mrowienie.  Spojrzałam na soki stojąc na blacie.  Parowały i bulgotały. Wyglądały jak czarodziejskie napoje. Co się stało? Pomyślałam zdziwiona. Wzięłam ścierkę i postawiłam je na tacce.  Weszłam do pokoju, na pewno muszę powiedzieć o tym dziewczynom.

-Słuchajcie, nie uwierzycie, ale sok jest gorący- zaczęłam od razy, gdy tylko położyłam sok na szafce nocnej.

-Jade, no i co z tego? -zapytała Sasha zdziwiona. Dziewczyny spojrzały na soki. Zdziwiły się .

-To z tego, że ja nic nie robiłam, nie podgrzewałam! Nie wierzycie mi?- krzyknęłam zirytowana.  Nie podobała mi się ta sytuacja.

-Wierzymy ci, ale nie żartuj- odpowiedziały po chwili, z wahaniem. Zapewnie nie wiedziały, czy brać moje słowa na poważnie, czy nie.

-Słuchajcie, ja nie żartuję. Naprawdę, nic nie robiłam z tym sokiem-powiedziałam szczerze.

-Czyli chcesz powiedzieć  że masz jakieś nadprzyrodzone, magiczne moce? -zapytała Yasmin i się zaśmiała. Nie wierzyła w to. Ja zresztą też.

-Nie wiem- zająknęłam się – ja nic z tego nie kapuję .

-Fajny żart, ale musimy zabrać się za pisanie tego referatu, no chyba że chcemy dostać pałę z histy- powiedziała Sasha . Ona najwyraźniej też mi nie wierzyła. Wzruszyłam ramionami. To że miałam mieć moce, wydawało mi się strasznie dziecinne i wyjątkowo śmieszne. Przecież ja byłam zwyczajną nastolatką. A ten przypadek pewnie da się jakoś logicznie wytłumaczyć.

-Ok, to zabieramy się do pracy- zakomendowałam po chwili.

Pisałyśmy już dobrą godzinę.  Siedziałyśmy na podłodze w moim pokoju. A dookoła nas była sterta książek, z których korzystałyśmy . Oraz włączony laptop. Już dawno zapomniałam o wypadku z sokiem. Nagle, w pewnym momencie usłyszałam ‘’Ten referat to jakiś koszmar’’  powiedziany głosem Sashy.

-Mówiłaś coś? -zapytałam Sashe zdezorientowana. Wydawało mi się że usłyszałam jej głos. Ale może to były tylko omamy, spowodowane zbyt długim siedzeniem przy książkach.

-Nie ,a co? -odpowiedziała Sasha zdziwiona, pewnie moim zachowaniem.

-Nic, wydawało mi się że mówiłaś że ten referat to jakiś koszmar? Tak? - zapytałam. Ja również nie wiedziałam co jest grane.

-Jade, wydaje mi się że jesteś za bardzo przemęczona-odpowiedziała Yasmin po chwili.

-Ale ja tak pomyślałam-odpowiedziała dziwnym, niepewnym głosem Sasha. Jakby się bała co to oznacza.

-Że co?- zdziwiła się Yasmin.

-Tak, ja to właśnie myślałam-powiedziała już nieco głośniej Sasha.

-A ja to usłyszałam-odpowiedziałam ze zdziwieniem.  Tu dzieją się naprawdę dziwne rzeczy.

-Ale jak to jest możliwe ?-dopytywała się Yasmin.

-Nie wiem ale mówię wam, tu się dzieje coś dziwnego i bardzo podejrzanego-powiedziałam z niepokojem ,że dziwne zjawiska dotyczą nas wszystkie. Czułam, że to nie wszystko, że jest jakiś ciąg dalszy.

-Hej, ja też właśnie coś usłyszałam-odpowiedziała Yasmin po chwili.

-Hej, ja też ale która to robi?- rzekła Sasha. Zastanowiłam się chwilę. I właśnie wtedy doznałam olśnienia.

-Ja nie wiem, ale mam pomysł ,niech któraś nas coś pomyśli ,a jedna niech sobie rozkażę, żebyśmy tych myśli nie słyszały, ok?- zapytałam. Wiedziałam że ten pomysł jest dość kiepski, ale nie umiałam wymyślić coś innego. Nie wiedziałam czy to coś pomoże, ale aż tak wcale głupim pomysłem się to nie wydawało.

-Dobra-odpowiedziały jednocześnie jak jakieś dwie bliźniaczki z filmu

Spróbowałyśmy najpierw ze mną, ale u mnie nici, a potem z Sashą, ale też nic, później z Yasmin .I to u niej zadziałało!

-Czyli to ty jesteś radiem?- powiedziałam próbując zażartować. Ale jakoś nie byłam już w takim nastroju. I wtedy przypomniało mi się  ,że życie to pasmo niespodzianek. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, co to oznacza.

-Ale jak to możliwe? -dopytywała się ciągle Yasmin.

-Nie wiem, ale musimy to odkryć, ja np. umiem zrobić to-powiedziałam i skoncentrowałam się na wodzie Yasmin. Na początku nic się nie działo, ale po chwili woda zaczęła bulgotać.

-Widzicie, wystarczy że o tym pomyśle i już-powiedziałam pewna tego co się dzieje. Nagle powiał wiatr z otwartych okien. Brrr, zimno pomyślałam .

-Yyy…Jade mogłabyś nie robić nam lodów-odpowiedziała Sasha ze zdziwieniem.

-Hmm..że co?- powiedziałam wytrącona z zamyślenia.

-No zrobiłaś nam lody, spójrz- wyjaśniła Sasha i pokazała na stolik, gdzie były teraz dwa zamarznięte szklanki z piciem.

-Że co,  że to moja winna?- zapytałam na maksa zaskoczona.

-No wiesz, można to sprawić-odpowiedziała Yasmin

-Dobra-znowu skoncentrowałam się na wodzie w szklankach. Chciałam żeby się roztopiły-i się rzeczywiście roztopiły. Potem chciałam żeby zamieniło się to w lód- i tak jak za pierwszym razem zadziałało, tylko że tym razem woda zamarzła.

-Ale numer-wciąż nie umiałam w to uwierzyć . Jeśli jeszcze kilka minut nie wierzyłam w magię, to teraz uwierzyłam– posiadałam magiczne zdolności. ’’To niesamowite’’ pomyślałam. Ale i jednocześnie przerażające.

-Tak, rzeczywiście, niezły numer-odpowiedziała Sasha

-Słuchajcie, nikt nie może się o tym dowiedzieć, zrozumiałyście- zapytała Yasmin cicho. Ale wyczuwało się od niej pewność siebie.

-Tak, jasne, kiedy ktoś się o tym dowie skończymy w Wariatkowie lub jak Króliki Doświadczalne-odpowiedziała jej Sasha.

-Tak, Yasmin ma racje-powiedziałam do dziewczyn

-Słuchajcie, dobrze, nikomu o tym nie mówicie, przez następne kilka dni uczymy się kontrolować nasze moce. Musimy się dowiedzieć jak to działa. A teraz o ile nie chcemy dostać pały z historii to skończmy ten referat, dobra, pogadamy o tym jurto- zaproponowała Yasmin 

-Ja się z tym zgadzam-odpowiedziałam. Dalej byłam nieco oszołomiona naszym odkryciem.

-Ja też- przytaknęła Sasha.
I  zaczęłyśmy dokańczać ten referat. Skończyłyśmy przed 9:30. Umówiłyśmy się że dziewczyny przyjdą do mnie jutro rano na śniadanie i że wtedy o tym pogadamy. Po tym jak dziewczyny poszły ja naszykowałam się do szkoły i poszłam pod prysznic. Wyszłam z łazienki i spojrzałam w lustro. Nie byłam nie wiadomo jak ładna, ale też wcale nie wyglądałam jak potwór z Loch Ness. Nawinęłam pukiel włosów na palec i jeszcze raz spojrzałam na swoją bliźniaczkę w lustrzanym odbiciu. Czy byłam ładna? Według mnie – nie. Uważałam że byłam zwyczajna. Byłam szczupła, miałam 1,65 cm. Miałam długie, gęste, ciemne, lekko falowane włosy sięgające aż do pasa, które spływały na moje ramiona jak rzeka czekolady. Moja skóra była mocno opalona, miałam złocisto brązowe iskrzące się oczy. Ludzie mówili że moje oczy są poważne, a zarazem wyrażają inteligencje . Nie wiedziałam, ile w tym było prawdy. Posiadałam też  gęste i długie rzęsy , dzięki czemu nie musiałam używać tuszu. Byłam też zadowolona ze swojej cery, ponieważ moja skóra była gładka i nigdy nie miałam pryszczy. Weszłam do pokoju, a później do łóżka. Za nim udało mi się zasnąć, myślałam o naszych zdolnościach. Po co to wszystko? Jak mamy je kontrolować? A przede wszystkim skąd one się wzięły, no bo przecież nie z powietrza! A co jeśli te moce są dziedziczone? A może nie tylko my mamy te moce? Ale nie brak odpowiedzi na moje pytania był najgorszy. Ja panicznie się bałam tych mocy. Nie wiedziałam jak one działają. A co jeśli komuś przez przypadek zrobię krzywdę? Tak długo nad tym myślałam że w końcu zasnęłam , ale i tak nie spałam dobrze, ponieważ śnił mi się koszmar .Śniło mi się że w Malibu były nie wyjaśnione morderstwa. I że do Malibu przybył blady ,przystojny i tajemniczy chłopak, miał chyba ok.17 lat. I że to on zabijał, ale zabijał poprzez picie krwi! Bo chłopak pochylał się nad piękną, młodą wystraszą dziewczyną. I pił jej krew ! Coś mi podpowiadało że skoro on pije krew jest wampirem.  Ale przecież to niemożliwe, prawda? Takie rzeczy nie istnieją. Występują tylko w tych powieściach dla nastolatek. Mimo , że to wiedziałam coś w moim umyśle podpowiadało , że to może wcale nie jest do końca prawdą.                                                                                                          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz